sobota, 28 kwietnia 2012

Tymon & Transistors- Heart And Soul


Jak ja lubię kowery! Szczególnie takie. Sama płyta jako całość raczej przekombinowana i ciężko słucha się jej w całości, ale już jako pojedyńcze numery brzmi to nieźle, a i do tego idea fajna i odważna, bo wziąć na warsztat utworu Joy Division i się nie wysypać to ciężka sprawa. Bez dwóch zdań najlepiej jak dla mnie wypadli właśnie Tranzystorzy. Nie zepsuli genialnego utworu, a do tego potrafili tchnąć w niego trzy grosze od siebie.

Potęga oryginału:


potęga płyty i jej okładki



Po latach zyskałem jeszcze większy szacunek do tego wydawnictwa, kilkanaście lat temu takie granie wydawało mi się nudne, za proste, nie mogłem przejśc przez całą płytę za jednym podejściem, a dzisiaj wręcz odwrotnie. Strasznie powoli chyba dojrzewam muzycznie.


Świetna okładka, tego tributowego projektu, mogę na nia patrzeć bez przerwy.

3 komentarze:

  1. Wierzę koledze, że okładka tributowego projektu świetna. Na słowo wierzę, bo z tego, wręcz piktogramu udającego okładkę, trudno to stwierdzić.

    Za to zabija "potęga" wydawnictwa firmy Takt, jednego z największych, o ile nie największego pirackiego wydawcy lat 90. Wszytko co wydawali było spieprzone, włączenie z okładkami, które przerabiali bez składu i ładu.
    To że na oryginale nie ma nazwy zespołu, było celowe. Ale kto się wtedy takimi detalami przejmował.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki "Taktowi" mieliśmy dosteo do muzyki na kasetach a mieli prawie wszystko, wiem piractwo, ale na tym opierało sie moje zbieractwo muzyczne i poznawanie płyt. Jeśli nie miałem analogu, to w jaki sposób miałem nabyć różne płyty. Do tego przypominam że nie było kiedyś allegro i jedynym sposobem na nabycie muzyki było pójście do sklepu muzycznego, gdzie kasety w ludzkiej cenie były, odtwarzacza płyt cd nie miałem a ceny płyt nie na moją kieszeń. Kasety Takt grały bardoz przyzwoicie wręcz dobrze, więc nie przeszkadzała mi szata graficzna. za to dzisiaj mi przeszkadzają legalne wydawnictwa które mają zmienione okładki albo wcale ich nie mają. Patrz płyty Subway, One Million Bulgarians- Langusta, Human- wszystkie mają załosne okładki.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja wychowałem, w czasach, gdy nie było Taktu i temu podobnych wydawców, były oficjalni państwowi wydawcy, plus kilka firm polonijnych, oraz giełdy płytowe. Ale też było radio, które grało całe płyty.
    Jak na to dziś patrzę, to w zasadzie poznałem dzięki nim wszystko co było istotne.
    Dla mnie zalew rynki przez pirackie wydawnictwa na kasetach magnetofonowych z początku lat 90 to krok wstecz. Wydawano to byle jak pod względem poligrafii i jakości dźwięku. Omijałem z daleko. Oczywiście były płyty CD, ale wybór był, w sumie niewielki, no i płyty były drogie.
    Powoli jednak rynek "cywilizował się" zaczęli się pojawiać legalni wydawcy, wybór stawał się coraz większy. Tak od drugiej połowy lat 90, zaczynało być względnie normalnie.
    Co nie znaczy, że wydawnictwa na kasetach magnetofonowych z pierwszej połowy lat 90 nie są ciekawe. Są, ale głównie te z polskimi nagraniami, często zdarza się, ze są to jedyne edycji. Kasety z płytami wydawców zagranicznych, taki wydawców jak Takt, i temu podobni, to jest szmira. Nie warta uwagi.

    OdpowiedzUsuń