Czasami pewne nagrania powinny zostać jedynie w prywatnych archiwach artystów. Jaki jest sens wydawania na tak cennym kruszcu w dobie Polski socjalistycznej takiej płyty? Tyle innych zespołów mogłoby zostać uszczęśliwionych swoją płytą. W zamian za to otrzymuję zapis jakiegoś jam session kilku bluesmanów. W skrócie mówiąć nie da się tego słuchać. Panowie mają próbę, wciskają klawisz nagrywania i jadą sobie bez opamiętania. Zapis kompletnie uważam za niepotrzebny i zbędny. Nie wiem, może muzycy testują możliwości swojego nowego sprzętu nagrywającego, a może ogrywają nowe instrumenty. Moiże mają też do dyspozcji termin do nagrywania, a że nie mają nic ciekawego do powiedzenia, to nagrywają pierwsze z brzegu dźwięki jakie przyszły im do głowy.
A tak pięknie pisałem kilka lat temu o innej płycie Leszka Windera, że nawet kupiłem sobie jej edycję kompaktową. Zaczałem więc drażyć szukać przesłuchiwać nagrania, w których palcy użyczył Leszek Winder i takie niespodzianki mnie również podczas tego procesu spotkały. Nieładnie panie Winder, oj nieładnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz