poniedziałek, 2 stycznia 2012

Ziyo- Nr 1, No 2, No 3, Nr 4


W czasach gdy słuchało się "dzieła muzycznego" od początku do końca, w czasach gdy kolejność utworów miała znaczenie, bo taką a nie inną obrał sobie artysta, gdy ważne było rozpoczęcie i zakończenie płyty wielką wagę przywiązywałem do kompozycji noszących miano Intra. Intro i outro spinało w klamrę płytę, wprowadzało w nastrój płyty, dawało czas by się przygotować do obcowania czasem  z czymś wielkim. Czasem intro płynnie przechodziło w pierwszy utwór. Kiedyś...

Teraz gdy i tak płyt nie słuchamy jako całości, tylko jako zbiór singli i dowolnie mieszamy sobie w kolejności to utwór  taki stracił na swym znaczeniu.

Na szczęście jest w mojej kolekcji jeszcze kilka płyt, których słucham w całości, a utwory otwierające te płyty, właśnie jako intro są bardzo mocnymi i ważnymi fragmentami danych płyt. Mowa tu płytach zespołu Ziyo na punkcie którego mam lekkie zboczenie, co nie zmienia faktu, że cztery pierwsze otwieracze ich płyt to coś więcej niż kilkudziesięciosekundowe wybrzmiewające dźwięki, wata wypełniająca czas płyty czy też kolejny indeks na wyświetlaczu odtwarzacza. To pełnowartościowe kompozycje z emocjami, klimatem nastrojem. Z każdej z tych kompozycji można by zbudować utwór w  niczym nie ustępujący pozostałej zawartości płyty. Te miniaturki muzyczne mają ogromną moc i wartość.


Na pierwszej płycie Ziyo jest więcej takich krajobrazów muzycznych, idealnie wpisuje się w klimat płyty. Piękna rzecz, piękna płyta, która do dzisiaj się nie zestarzała w żadnej swojej sekundzie. O tej płycie będę jeszcze pisał bo to jedna z ważniejszych dla mnie płyt.














Narastający klimat, narastające emocje, przed natarciem najbardziej rockowego albumu tej formacji















 
Idealnie wpasowany w całośc płyty- integralna część nastepnego utworu.



















Mimo tej koszmarnej okładki to ostatni dobry wstępniak zespołu

















Przesłuchanie Jurka


1 komentarz:

  1. coz moge dodac...tylko sie podpisac bo Ziyo uwielbiam od poczatku ich istnienia..przypominaja mi sie ich koncerty...a 4 pierwsze albumy to moja biblia prawie ;)

    OdpowiedzUsuń