środa, 3 lipca 2013

Black River- Black'N'roll- suplement



Bardzo zdawkowo potraktowałem tą płytę pisząc o niej pierwszy raz. Wstyd drogi panie ja. Jedna z lepszych płyt ostatnich lat w naszym rockowym kraju, a ja piszę kilka zdań, do tego niekoniecnzie z sensem. Coś musiałem być nie w pełni kompatybilny z otoczeniem, lub me zdolności słowotwórcze i pisarskie były bardzo nikłe. Nie żebym teraz stał się nagle Ryszardem Kapuścińskim muzycznej blogosfery, ale czuję że muszę uzupełnić tamten post. No więc uzupełniam. Okazja do tego dobra bo, mamy przed sobą okres letni, a lato to lenistwo, więc w najbliższych tygodniach będziemy (my? czyli kto?) na blogu prezentować swoiste supelmenty co ciekawszych płyt, o których jak mi się wydaje za mało napisałem, lub też za mało udokumentowałem zdjęciowo i artykułowo. Zatem na pierwszy ogień niech będzie rzucony Black River.
 
 
To jest rock najprawdziwszy i najszczerszy, który raduje me serce. Delektuję się każdą sekundą płyty. Idealne proporcje riffu, melodii, drapieżnego wokalu i parcia do przodu, jak już pisałem, w pierwszym poście energia w czystej postaci. Świetnie się tego słucha. Duma mnie rozpiera, że to polski zespół, który może gra jak miliony podobnych kapel, lecz robi to bardzo dobrze i zawodowo. Jak sama nazwa wskazuje Black'N'roll! i nic więcej do szczęścia nie trzeba

Lucky In Hell


 
Czerwony debiut Black Riverów nie spodobał mi się na początku i odrzuciłem ją jako jedną z tysiąca takich samych rockowo-metalowych płyt. Dopiero miłość do czarnego Black’N’Rolla kazała mi ponownie schylić powoli siwiejącą moją skroń ku pierwszej płycie i faktycznie, chwyciło i zadziałało. Jestem od tej pory wielkim fanem ich talentu i wszystkich trzech płyt. Siła tkwi w prostocie. Zwrotka, refren, solówka riff!
 
 
 
 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz