piątek, 5 lipca 2013

Roan- Ogień- suplement


Tak wyglądał wpis o tej płycie umieszczony tu 4 lipca 2011 roku. Czyli minęły dokładnie dwa lata. Ale nie o upływie wody w Wiśle, ani o poszukiwaniu straconego czasu jest ten wywód. W skrócie napisać mogę że Roan swoje, a ja nadal swoje czyli ja pamiętam ich początki a oni sprzedają płyty w Chinach. I niech tak zostanie. Nadal twierdzę, że znakomita to płyta i nadal nie do nabycia w naszym kraju. Zespół pewnie tak się wstydzi swoich koreni, że do dzisiaj nie pozwolił na reedycję tej płyty. Wstyd.
 
 
Nie mogę przeżyć dwóch rzeczy. Jedna to to, że nie posiadam tej płyty- kasety w namacalnej formie, a druga to fakt, że chłopaki tak się skurwiły dla kilku złociszy. Lepiej było zmienić pracę lub chociażby nazwę (już to pisałem, wiem). Mogli zostać kimkolwiek, listonoszem, adwokatem, budowlańcem, a nie grać dla kasy shit pop. Trudno mi raczej uwierzyć w ewolucję od takiego grania:
 
 
 
do przykładowo takiego:
 
 
wstydziliby się sięgać do swojego repertuaru! Pozostałych wypocin nie będe nawet tu przedstawiał, bo jakiś poziom muszę trzymać.
 
 
 
 
a i nawet klip się znalazł:
 

1 komentarz:

  1. Pamiętam początki Roana w programach typu "Luz". Był to naprawdę zapowiadający się ansambl. A potem? "To jest on i jego majkrofon..." porażka.

    OdpowiedzUsuń