piątek, 21 listopada 2014

Waglewski Fisz Emade- Matka Syn Bóg

 
 
Troszkę czasu już minęło od premiery tej płyty. Zbierałem się już kilkukrotnie, ale nie wierzyłem w to co chce napisać, bo to bardzo dobra płyta. Nie mogłem sam uwierzyć w to, bo to Waglewscy stoją za tą muzyką, zresztą nietrudno się tego domyślić. Waglewski senior poza małymi wyjątkami zresztą opisanymi na blogu do ulubionych moich artystów raczej nigdy nie należał, a jego twórczość raczej mnie męczyła niż przysparzała dobrych fluidów. Tym razem jednak ten rodzinny projekt w pełni mnie zadowala. Ależ panowie się na scenie znakomicie prezentują.
 
 
Co prawda jeszcze pierwszy numer "Pocisk" to takie prawie typowe Voo Voo, więc jarzadziej go słucham, a wręcz pomijam. Ale kolejny utwór "Posłuchaj" to już granie, które mówi do mnie: tak, to jest to, płynie sobie muzyka, ty jej słuchaj! Prosty riff grany w kółko, a nie nudzi się nic a nic. Prostota, smak, po prostu muzyka. Waglewski wzbija się jak dla mnie na wyżyny swojego pisarstwa w numerze "Ojciec". Jak dla mnie to najlepszy numer na tym krążku. A tekst taki, że ciary chodzą po plecach
 
 
No i tak dalej ta płyta nie zwalnia tempa. Kolejny numer Syn porażający. Generalnie cała płyta zagrana jest bardoz oszczędnie muzycznie i to wyszło jej na plus. Świetne gitary, delikatna perkusja i wokal ojca znakomite. No i tak moge się zachwycać jeszcze długo. No zaskoczyli mnie ci trzej panowie, bo nie spodziewałem się po nich takiej muzyki, albo właściwie to nie spodziewałem się po sobie, że to mi porobi. No nie jest to może płyta roku, ale świetna pozycja do słuchania w samotności i skupieniu.
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz