sobota, 21 marca 2015

John Porter- Wings Inside


Na wstępie mojego listu muszę zadać to pytanie głośno. Dlaczego nie zachowano oprawy graficznej z oryginalnego wydania tylko kompletnie bez sensu dano białą okładkę i czarne litery? Nie wiem. Poza tym muzycznie się nie zmieniło nic w stosunku do kasety magnetofonowej którą miałem. Dużo molowych dźwięków, smutnych songów Portera ciąg dalszy. Na szczęście nie jestem ostatnio w takim nastroju i nie muszę się dodatkowo dołować taką twórczością.



Dzisiaj za to wolę Portera bardziej żywego, elektrycznego jak chociażby w utworze "Kiss Me" , gdzie może nie jest odkrywczy i porywający ale z przyjemnością słucham tych klimatów rodem z "China Disco". Jak ja kochałem kiedyś tego Portera. Nie tylko solowego, ale i zespołowego. No te czasy raczej bezpowrotnie minęły, chociaż zarzekałem się, że nasza miłość jest bezkresna.
 
 

Ta płyta dodatkowo traci też trochę swojej wartości, poprzez lekko plastikową produkcję, nie wiem, kiedyś mi to nie przeszkadzało, a dzisiaj dość znacząco wpływa to na mój odbiór tej płyty. wierzcie mi, że gdybym pisał o tej płycie dziesięć lat temu, to z pewnością uznałbym ją za jedną z płyt dekady, dzisiaj już tylko z sentymentu ja włączam. Z drugiej strony, jak już leci, to jednak całkiem mi dobrze robi się na sercu. I bądź tu człowieku obiektywny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz