No w końcu jakaś nowa polska płyta mnie urzekła. Co za
brzmienie i co za nastrój. Jeśli chodzi o metrykę to właściwie to taką nową
płytą „Diamenty” już nie są, ale dla mnie to całkiem świeże odkrycie.
Próbowałem już się zmierzyć z wcześniejszą twórczością tego zespołu jednak bez
sukcesu. Tym razem jednak jest inaczej. Psychodeliczny i transowy Psychocukier
uderzył w najczulszy punkt mego jestestwa i osłodził moją zgorzkniałą ostatnimi
czasy muzyczną duszę. Początek płyty w postaci „Mgły” i „Tonę w
Jeziorach” zabójczy! Tyle dobrych dźwięków w polskiej muzyce nie słyszałem już
dawno.
Trochę nastroju Apteki, trochę odlotu Ścianki. Może być lepiej? Polskie
teksty z jednej strony wydawałoby się bez sensu i polotu, z drugiej strony
można je interpretować dowolnie i każdy na swój sposób, mi pasują.
No i wspomniane brzmienie, soczyste niczym cukier, szerokim
pasmem atakują mnie te chore gitary, miękko i ciepło oplata mnie bas a perkusja
utula stukotem niczym dobrze wyciszony i wyważony wagon drugiej klasy polskich
kolei państwowych po remoncie. Innymi słowy wszystko się ze sobą klei i spaja w
jedną dobrze funkcjonującą całość. Trudno byłoby mi napisać że kompozycje są
przebojowe, bo nie są, ale wciągającego transu tu nie brakuje, jak chociażby w
numerze „Czas” gdzie gitara prowadzi melodię wokalu. No nie jest generalnie
łatwo, zdarzają się zakręty kompozycyjne, ale całość płyty robi bardzo dobre
wrażenie. Jeśli ktoś jest fanem dźwięków rodem z psychodelic underground to
polecam i zapraszam na psychocukrowy odlot, jak chociażby w numerze „Laguna”
Po tym co usłyszałem na płycie to chciałbym wziąć udział w
misterium zwanym koncertem. To może być dopiero przeżycie.
Polecam szczerze najlepszą płytę tego zespołu.. a mianowicie Królestwo. Diamenty moim zdaniem oczko niżej. Utwór grzechotnik z Królestwa.. objawienie.
OdpowiedzUsuń