czwartek, 8 września 2011

Proletaryat- Tienanmen


Piękna rzecz. Mocna i treściwa. Praktycznie same sztandary muzyczne mojej młodości. Chciałem iść i zmieniać, iśc i walczyć, z kim? z czym? Nieważne. Ważne że z tą płytą na uszach. Tekstowo walka klasowa pełną gębą. Bardzo podobał mi się styl basisty i jako początkujący basman też chciałem takie funty po strunach posuwać jak on i tak grać. No i jego Fender był moim marzeniem. A utwór "Hej naprzód marsz" długo był moim hiciorem.

Pozycja bojowa


Ostatnimi laty rzadko jej słuchałem, ale ostanie miesiące to jej renesans w moim domu. Pierwsza i druga płyta króluje w moich odtwarzaczach. Gdybym jeszcze ich miał na analogach to byłby rarytas. Olej to kawał chłopa i kawał głosu, a reszta chłopaków gra równo i mocno. Czegóż chcieć od nich więcej. Ciężko zakwalifikować te płyty, bo jakoś to panki muzycznie nie są, ale i metalowcy teź nie. I dobrze, taki ciężki rock. Gdyby jeszcze brzmienie tej płytki byłoby mocniejsze, głębsze, szczególnie mam na myśli znów perkusję, ale jak zauważył mój kolega Piotyr z sąsiedniego blogu: jak płyta jest dobra to nawet jej słabe brzmienie nie zaszkodzi i odwrotnie gówno zapakowane w złoty papierek zawsze bedzie gównem. Druga część sentencji należy już do mnie i nie jest wysokich lotów, ale wiadomo o co chodzi.



Po latach najmocniejszym i najlepszym fragmentem tego krążka dla mnie jest teraz "Tienanmen" chociaż ciężko znaleźć mi tu jakiś słabszy moment. A tu Proletaryat późniejszego okresu o którym pisałem w początkach swego blogowania.


Pozwolę sobie na małą dygresję niekoniecznie muzyczną ale muszę to zrobić, bo chodzę naładowany od paru dobrych już dni. Dzisiaj nikt nie wie "co to" Tienanmen, gdzie to jest i co się tam zdarzyło, ba ostatnio zapytałem ludzi w pracy kiedy wybuchła druga wojna światowa, nota bene zrobiłem to drugiego dnia września zupełnie na luzie, jako zaczyn do zupełnie innego tematu. To co usłyszałem mnie zabiło. Na dziesięć zapytanych przeze mnie osób tylko dwie znały rok a jedna z nich dokładną datę. Odpowiedzi pozostałych ośmiu wolałbym tutaj nie przytaczać, bo najlżejszy bzdet jaki usłyszałem z ich ust, to odpowiedź kobiety, która uznała  rok 1945 jako początek wojny. Zresztą wszyscy pytani potem mi tłumaczyli, że historia nie była ich mocną stroną w szkole i że mam się nie popisywać tym, że historia jest moim hobby. Ja się pytam czy to jest wiedza historyczna?
To tak na marginesie, bo pewnie o pierwszej płycie Proletaryatu też nikt już nie pamięta, a młodzież uznająca się za znawców rocka ma takie zespoły gdzieś i w życiu nie poznają tej płyty.

PS

O Powstanie Warszawskie pytałem kiedyś też. Odpowiedzi można się domyślić. Zawsze myślałem, że pytania tego typu to w Milionerach dają maksymalnie tysiąc złotych ale widzę, że nasz kraj idzie w kierunku Ameryki gdzie ludzie nie wiedzą na jakim kontynencie żyją.

2 komentarze:

  1. Stary dobry Proletaryat. Ich dwie pierwsze płyty to dla mnie (i pewnie nie tylko dla mnie) żelazna klasyka polskiego rocka. Jak to żarło. Lubiłem zwłaszcza Pokój z kulą głowie. Co do historii - rzeczywiście niebezpieczny temat. Jak się jednak okazuje, nie tylko II wojna może sprawiać problemy. Ja spotkałem delikwentów, którzy nie potrafili choć w przybliżeniu określić kiedy w Polsce nastąpiła zmiana systemu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Proletaryat to dla mnie przede wszystkim "Hej, naprzód marsz", "Pokój z kulą w głowie", "Srajmy" i właśnie "Tienanmen". Chociaż, przyznam się bez bicia, że "Pokój z kulą w głowie" przebija wszystko...

    OdpowiedzUsuń