sobota, 17 sierpnia 2013

Miłość - Film

 
 
Stała się rzecz niesłychana, pierwszy raz od niepamiętnych czasów byłem w kinie i to nie na filmie dla dzieci. Nie oglądałem Aut, Pioruna, Samolotów, Minionków, księcia czy też króla lwa, czy innych Astelixów. Byłem w kinie na filmie o muzyce. Nie musiałem słuchać siorbań napojów chłodzących ani też odgłosów wydobywanych przez fascynatów popcornów i innych przetworzonych warzyw zamkniętych w szeleszczących wielokolorowych torbach. Czyli fajne kino studyjne, czy jak to się teraz nazywa. Tak czy inaczej byłem tym miejscem lekko onieśmielony i z lekka podekscytowany. Dobrze, że zgasili światło i rozpoczął się film.
 
 
Nie umiem chyba pisać o filmie, o muzyce zresztą też, bo jak opisać taki film. Znam zespół Miłość z kilku płyt i nie bedę udawać, że do tej pory byli mi obcy, ale wielu faktów z ich historii nie znałem, po prostu do tej pory słuchałem muzyki, a życiorysy mnie nie interesowały. Ot po prostu wiedziałem, że juz nie grają, ale dlaczego, kto i z kim to już były zawsze dla mnie sprawy drugoplanowe. Od teraz są mi oni znacznie bliżsi. Każdy zespół ma swoją historię. Każdy zespół to nie tylko płyty, koncerty, teledyski. Każdy zespół jest prawie jak rodzina. Raz jest w niej lepiej raz jest gorzej. Czy o tym jest ten film? Między innymi pewnie też. Czy muzyka jest pierwszoplanowym bohaterem tego filmu? Zapewne też, cały czas w filmie ona nam towarzyszy i oddaje jego klimat. Słucham w tej chwili pierwszej płyty Miłości i zupełnie inaczej ją teraz odbieram. Słyszę to co zobaczyłem. Słyszę te emocje, które poczułem siedząc w kinie.
 
 
Najbardziej jednak odebrałem ten film jako opowieść o przyjaźni i miłości jaka istnieje, czy też może się wytworzyć pomiedzy muzykami. Może dlatego tak go odebrałem, bo sam trochę amatorsko gram i wiem jak ważna w zespole jest chemia, która jest mocą sprawczą i siłą napędową zespołu. Bez chemii można grać dżoba jak to Możdżer stwierdził. Bez chemii jesteś rzemieślnikiem i nie ma tego pierwiastka duchowego w twojej twórczości i nieważne czy grasz jazz blues czy rock, ten moment kiedy grasz i dźwięki Twoje przechodzą przez Ciebie jest cudowny.
 
 
To co stało się z zespołem Miłość, próba jego reaktywacji i rewelacyjny finał tej opowieści jest nie do opowiedzenia, jest do obejrzenia. Polecam z całego serca. Tymon Tymański po raz kolejny wszedł mi głęboko w głowę i robię sobie od dzisiaj oficjalny tydzień z jego twórczością. Nieźle przetasował mi głowie (film, nie Tymański) pewne wartości dotyczące muzyki, relacji w zespole, zacząłem pewne sprawy doceniać i patrzeć na nie inaczej. To tak w skrócie, bo przemyśleń okołozespołowych mam więcej, lecz pozwólcie, że pozostawię je na próby Dog In the Fog.
 
Dotychczas na blogu: Miłość & Lester Bowie
 
this post is dedicated to Riki Pies

2 komentarze:

  1. Olter wielkim perkusista byl [*]

    filmu jeszcze nie ogladalem, ale kiedys widzialem dokument na TVP Kultura /ogladam ten kanal namietnie/...dla milosnikow jazzu, czy raczej yassu pozycja obowiazkowa...

    OdpowiedzUsuń
  2. ... a Sajnóg z Tymańskim wielkimi pisarzami byli. Ich "Chłopi III" to jedna z moich ulubionych książek ever.

    OdpowiedzUsuń