piątek, 6 lutego 2015

Czerwone Gitary, Jurek Połomski, Skaldowie

Moje wrodzone skłonności archwiwistyczno dziennikarskie skłoniły mnie do przesłuchania płyt, których raczej nie wkładam na talerz gramofonu. Jednak bym nie musiał okłamywać sam siebie i obcych ludzi, że znam te płyty postanowiłem sprawdzić to organoleptycznie. No cóż, przesłuchałem, wytrzymałem, ale dupy mi nie urwało.




Zresztą jakość "dwójki" Czerwonych Gitar skutecznie nie pozwalała zapoznać się z muzyką na niej zawartą, a reedycje kolejnej ich płyty nie miały tyle czaru w sobie co oryginalne wydanie. Przesłuchałem. Kilka utworów usłyszałem po raz pierwszy w życiu, pozostałe są pewnie klasyką polskiego big beatu. Cieszę się jednak, że znalazłem czas na odsłuchanie tych krążków, lecz nie poddam ich ocenie, bo to nie mój czas i nie moja bajka.




Jako bonus zaserwowałem sobie Jurka Połomskiego. Bonus był jednak częściowy bo w kopercie nie znalazłem jego płyty, a zupełnie inne rzeczy, widoczne na zdjęciach poniżej. A na półkach stoją jeszcze inne zagadki muzyczne. Przykładowo płyta Tercetu Egzotycznego, której jeszcze nigdy nie odsłuchałem. Za jakiś czas znów zatem wrzucę sobie do głowy taką dawkę polskiej muzyki z połowy ubiegłego wieku.
 







1 komentarz: