sobota, 14 lutego 2015

Beneficjenci Splendoru- Bóg, Honor, Mam Talent


Muzyki bez dobrego tekstu mogę słuchać bez problemu i nie wpływa to na mój dobry odbiór dźwięków. Wtedy po prostu głos jest jednym z instrumentów. Gorzej sprawa się ma jeśli są całkiem zgrabne i inteligentne teksty, do tego mówiące o rzeczach ważnych i ciekawych ale podane są w niestrawnej dla mnie formule muzyki. Taki problem spotkał mnie gdy natrafiłem na płytę zespołu- projektu?- Beneficjenci Splendoru- „Bóg Honor, Mam Talent”. Póki nie włożyłem słuchawek na uszy nie miałem kompletnie pojęcia z czym będę miał do czynienia.
  

Myślałem, że będzie to rockowa muzyka. Okazało się jednak, że słyszę melorecytującego faceta na tle elektronicznych bitów wspartych żywym instrumentarium. Na pierwsze cztery przesłuchania okazała się to pozycja dla mnie niestrawne. Jednak ciągle podświadomie coś mnie ciągnęło do tej płyty i co jakiś czas ją sobie odsłuchiwałem ponownie rzucając ją co prawda w kąt. Te cholerne teksty to sprawiały. Po tych wielokrotnych przymiarkach muzycznych nawet z tych plastikowych dźwięków zaczęła przemawiać do mnie muzyka.


Nie będzie to moja płyta roku, ale słuchać będę od czasu do czasu. Utwór „Simlock” i „Mięso Armatnie” z gościnnym udziałem wokalnym Krzysztofa Ostrowskiego z Cool Kids Of Death to bezapelacyjnie najmocniejsze fragmenty tego dla mnie dziwnego w sumie zjawiska muzycznego. Ale gdyby to wszystko zagrać absolutnie na żywo. To byłby czad.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz