sobota, 7 grudnia 2013

V.A.- Cisza Jest... Nic Się Nie Dzieje



Mam słabość do takich wydawnictw, a chociażby dlatego, że zazwyczaj są na nich utwory ciężko uchwytne, albo dlatego, że takie płyty nie mają i zapewne nie będą mieć swoich kompaktowych reedycji. Lubię takie dokumenty z epoki. W dobie, kiedy każdy może sobie nagrać płytę we własnym domu i będzie to brzmiało podobnie, a czasami i lepiej niż oficjalne produkcje za tysiące złotych, takie nagrania mają zupełnie inną wartość. Domyślam się jak dumne musiały być zespoły, których nagrania umieszczono na tej składance. Zazwyczaj był to jeden i jedyny sposób by zaistnieć fonograficznie w naszym kraju. To musiało być przeżycie napawające dumą do końca życia. Poza tym to naprawdę całkiem niezły zestaw. Słucha się tego nadzwyczaj przyjemnie i spójnie. Nie mam wrażenia że każdy utwór jest z innej bajki. Wszystko się klei razem i czuć pomruk historii naszej niedawnej, gdzie to niewielka garstka decydentów wskazywała nam co i kogo mamy słuchać w swoich domach.

 
Dzisiejszy post znów serii archiwistyka stosowana, czyli archeologia fonograficzna. Jakos tak kombatancko zabrzmiało to co do góry napisałem. Podjarałem się patosem tych zimnofalowych limeryków. Za cholerę nie wiem co jest na okładce. Ziemia z kosmosu?

6 komentarzy:

  1. Dla mnie nr 1 na płycie to "Dla panienek..." Tubylców - świetny oi! numer. Okładka to projekt Alka Januszewskiego, robił też okładkę "Nowej Aleksandrii" Siekiery, jest gitarzystą w Gardenii. A co jest na okładce? Moim zdaniem zimna fala :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super artykuł. Okładka nietypowa ale to dodaje im charakteru. Przypomina trochę zdjęcie satelitarne ale może być odbierane przez każdego trochę inaczej. Zgadzam się z tym, że takie edycje mają zupełnie inne brzmienie i wartość. Na audiomagic.pl jest wiele produktów, które fajnie przydają się do tego, aby brzmienie nabrało swojej pełnej wartości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Akurt ja to pamiętam, było to tak:
    Tonrpess zaprzestawał wydwać single w roku 1988 stąd mamy dużą składankową płytę, która ukazałą się na rynku gdy.... trzy czwarte zepołów dawno już nie istniała, lub istaniała w zupełnie innej konfiguracji, nikogo wtedy ta składnka nie zainteresowała, płyta obrastała kurzem na sklepowych półkach, była przeceniana wielokrotnie.
    Cóż my tutaj mamy? Mamy amatorskie, topornie, granie.

    Tonpress? Ano, Krajowa Agencja Wydawnicza czyli..... jednen z największych "sponsorów", uwaga, PZPR - Polskiej Zjednoczonej Parti Robotniczej - okupanta Poslki przez wiele lat.

    Bardzo kiepskie wydawnictwo!

    OdpowiedzUsuń
  4. faktycznie na okładce jest chyba zimna fala!

    OdpowiedzUsuń
  5. Panie Andrzeju Kowliku, panu nie idzie dogodzić. Dla mnie to fajna płyta, dokument epoki z niezłymi numerami

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest zupełnie przypadkowa składanka, zestawiona z wielu setek nagrań które zreazlizowały zespoły na zlecenie Tonpressu - za co otrzymały wynagrodzenie, obowiązyjece wtedy stawki, - a których nigdzie później nie wydano.
    Marność, bo wydawca nie propomował tych zespołów, nie pomagał w dalszym rozwoju. Ot wydał, zagranał kasę i koniec.
    Muzycznie jest kiepsko, amatorsko, topornie, takie pierwsze wprawki - niestety w wielu przypadkach na tym skończyło się.
    Nie ma czym się podniecać - ot typowy absurd, jakich było wiele w PRl-u.

    OdpowiedzUsuń