piątek, 14 marca 2014

Bloodthirst- Żądza Krwi


 
 

Znów młócka i znów niezbyt chce mi się tego słuchać. Podobnie jak w przypadku Panzer X to granie pozbawione jakiejkolwiek dobrze rozumianej przebojowości. Rąbią chłopaki thrash ale taki w stylu lat osiemdziesiątych, naparzają riffami, ale chyba specjalnie wymyślają je by były one jak najmniej zapadające w pamięć. Przecież nie oczekuję melodyjności rodem z list przebojów, ale riff w takiej muzyce musi miażdżyć głośniki i słuchacza. Po przesłuchaniu nie zostaje mi nic w głowie, ani jeden fragment kompozycji. Dobrze, że to tylko demo, bo chyba pełnowymiarowego materiału bym nie zniósł.




Tak sobie piszę i myślę, że może nie powinienem pisać o tej płycie, bo to gatunek raczej dla zaciekłych ordodoksów i im zapewne takie granie odpowiada i jest dla nich odkrywcze, albo po prostu spełniające ich oczekiwania. Dla mnie to trochę za mało. Schematyczna łupanka bez pomysłu. Sprawność muzyków na niewiele się tu zdaje, bo wolę krzywo zagrane dobre akordy niż technicznie wysmażone steki bez przypraw. No i teksty. Tak jest. Jak by to opisać jednym zdaniem. Panowie walczą werbalnie z chrześcijaństwem. Czyli nie mogą zagrać na jednej scenie z Litzą i jego braćmi dobrej nadziei. Plus za to, że śpiewają po polsku i ich nienawiść jest dla mnie zrozumiała bez zagłębiania się w książeczki, w których zapewne teksty podane byłyby cyrylicą lub inną czcionką należącą do kanonu złego metalu, a której oczywiście nie szło by się doczytać.
 
 
 
Jak zwykle na koniec pokłony i szacunek za to że panowie wierzą w to co robią i to kochają. To jest i tak w muzyce najważniejsze.

Unicetwienie Duszy
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz