sobota, 1 marca 2014

Ścianka- Dni Wiatru

 

To był i jest szok. Ta płyta jest daleka od rocka jak ja od kościoła i polska piłka od mistrzowskiego poziomu. Awangarda pełna gębą. Tej płyty można się bać. Nie polecam odsłuchiwać jej podczas samotnych nocy. Nagromadzenie niepokojących dźwięków na minutę ogromna. Tajemniczość i mrok. Lubię takie składniki w muzyce, ale tu praktycznie jest tylko to. Jak dla mnie to za dużo. Rozochocony płytą "Białe Wakacje" i "Statek Kosmiczny" spodziewałem się po Ściance wszystkiego, ale nie to że będą penetrować obszary do tej pory odwiedzane raczej przez bywalców warszawskiej jesieni muzycznej.

 
 
 
Zimne dreszcze mnie przeszły po wysłuchaniu tego utworu, zapalę raczej sobie główne światło w pokoju, bo nie jestem pewien czy ktoś się nie czai za szafą. Nie wiem sam co mam myśleć o tym wydawnictwie, z jednej strony zawsze takie odloty mnie pociągały z drugiej strony, jak tu znaleźć w dzisiejszych czasach chwilę by się oddać w całości takim dźwiękom. Na stare lata chyba jednak wolę przysłowiowe trzy akrody i darcie mordy, a tu bez pełnego zaangażowania nie można się tej płycie dać wciągnąć.

 
Trzeźwym będąc słucham i słuchałem tego krążka zawsze. Może to błąd? Nie wiem, wiem tylko, że słucham tej pojechanej płyty bardzo rzadko.
 
 
 
Jedyny piosenkowy fragment to numer, który zresztą nie do końca trafia w mój gust i chyba nawet nie pasuje stylistycznie do tej płyty. Chociaż jest odtrutką po takim awangardowym daniu jakim były poprzedzające ją utwory na tej płycie.
 
 
 
Im dłużej słucham dzisiaj tego krążka tym bardziej mam ochotę na jakiś prostszy zestaw akordów. Nie chciałbym być na koncercie promującym ta płytę. Z całym szacunkiem dla artystów oczywiście.
 
Najlepszy numer na płycie: ***- to ani cenzura, ani żart. Tak się nazywa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz