czwartek, 30 czerwca 2011

Marek Biliński- Ucieczka z tropiku


Lata osiemdziesiąte. Moje dzieciństwo. To świadome, gdy już kumałem mniej więcej o co biega. Natomiastr muzycznie byłem za mały by znać dokonania wielkich rockmanów tego świata. Zresztą gdzie miałem ich poznać. Jedynie brat i siostra mieli szpulowy ZRK Unitra i kilka taśm, gdzie był nagrany The Wall, Dark Side Of The Moon, Beatles, czy ELO. Rzadko to słyszałem bo włączali pewnie jak już spałem, a jak już udało mi się usłyszeć jakieś dźwięki, to byłem porażony i bałem się zegarów w "Time" czy też dźwięków kasy w "Money" czy też "strasznych dzwieków z płyty "The Wall". Jednocześnie jednak strasznie mnie do tego ciągnęło. Taki był chyba mój pierwszy kontakt z muzyką rockową przez wielkie "R".

Poza tym byłem skazany jedynie na to co usłyszałem w radio czy w dwóch programach polskiej telewizji


I pewnie gdzieś tam musiałem usłyszeć i zobaczyćten utwór. Nie ma siły. Musiał mi się spodobać, bo on chyba wszystkim się podoba. Długi czas nie miałem go na żadnym nośniku. Tak więc słuchałem go bardziej "z pamięci" niż miałem sposobność go sobie puszczać, gdy miałem na niego ochotę. Przez lata te dźwięki za mną chodziły i niedawno dopiero przypomniałem sobie o tym kawałku i go sobie odszukałem. teraz leci sobie z głośników zawsze gdy mam na niego ochotę.

Tak samo jak muzyka ważny jest obraz do tego kawałka. Właściwie w mej świadomości nie funkcjonuje on odrębnie. Jako chłopiec oglądałem go z wypiekami na twarzy. Bo co tamsię nie działo! Wybuchające śmigłowce, samoloty, odpalane rakiety, rozwalane i płonące samochody. Pościgi samochodowe, karambole. Rewelacja. Gdzie szczyl taki mały jak ja wtedy mógł zobaczyć wtedy takie obrazy. Przecież nie było DVD, kanałów telewizyjnych gdzie kazdy film, który teraz jest tam puszczany nie może się bez takich scen obejść. Oglądanie tego teledysku było świętem. Nawet na czarno białym telewizorze.

Wtedy mogłem jedynie obejrzeć sobie "Domek na prerii" albo "Kobieta za ladą" i "Szpital na peryferiach" i tego typu wytwory ówczesnej kinematografii.

Domek na prerii:












Kobieta za ladą czyli Żena za pultem:












Szpital na peryferiach:













A tu Marek Biliński i taki kosmos. Idealne połączenie obrazu i muzyki. Bezcenne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz