niedziela, 11 grudnia 2011

Holloee Poloy- Time To Look Again


Kiedyś zespół ten znałem jedynie z nazwy. Wiedziałem, że śpiewa tam Edyta Bartosiewicz, a że wtedy płyta Love była u mnie na topie, więc usłyszenie Holloee było moim marzeniem niespełnionym. Wiele lat szukałem tego wydawnictwa w różny sposób i w różnych miejscach niestety bezskutecznie. Dopiero XXI wiek i jego dobrodziejstwa jak internet, empetrójki, blogi, chomiki, juczuby spodwodowały, że w końcu usłyszałem tą płytę.

Prywatnie jestem fanem tego co wytworzyła Edyta Bartosiewicz poniżej: 


Jak dla mnie płyta "The Big Beat" to oprócz wspomnianego debiutu Edyty najlepsza rzecz jaką nagrała. Późniejsze smęty i piosenki Edyty wręcz mnie odrzucały, a tutaj ta płyta w momencie nagrania musiała być tak nowoczesna, że została niezrozumiana i odłożona na boczne tory ówczesnej polskiej rockowej sceny.

najlepszy utwór na tej płycie to: Time To Look Again

Co mnie dziwi Edyta B. na swojej stronie strasznie dystansuje się do tego projektu, bo trudno nazwać ich zespołem i wypowiada się o tej płycie raczej mało pochlebnie.

Niech Edyta sama się wypowie:

Pierwszą płytę nagrałam z zespołem Holloee Poloy, był to rok 90-ty. To nie jest do końca moja muzyka, ja doszłam do grupy chłopców, którzy grali ze sobą kilka dobrych lat, a ja byłam takim obcym ciałem, które nigdy nie mogło się zrosnąć z tym organizmem. Oni zresztą bardzo dziwnie układali piosenki, bo spotykali się na próbach, palili mnóstwo trawy, pili piwo. Ja wtedy w ogóle nie wiedziałem co to jest alkohol, a trawa, to było dla mnie jedno, wielkie świństwo. Oni aranżowali pomysły na bieżąco, ja potem układałam do tego linie melodyczne. Teksty powstały z moich angielskich pomysłów, ale wówczas nie czułam się jeszcze zupełnie na siłach. Zostałam rzucona na głęboką wodę — numery były trudne, pokręcone, chłopcy byli pod wpływem Prince’a i jazzujących, funkujących klimatów, a ja do tej pory byłam tylko dziewczyną grającą na gitarze jakieś tam swoje melodie. Teksty ostatecznie napisał Anglik, Michael Stoneman, który oparł swoje pomysły na tych właśnie moich zalążkach.
Płyta nie odniosła sukcesu, zresztą nikt się tego sukcesu nie spodziewał, ale byliśmy dumni z tego dokonania, a szczególnie ja, bo była to przecież moja pierwsza płyta — cieszyłam się jak dziecko! Jak się później okazało, płyta ta miała dużo zwolenników wśród ludzi słuchających muzyki alternatywnej. Tak, to była jak najbardziej alternatywna muzyka i muszę przyznać, że zaczęłam swoją działalność na rynku od alternatywy.
wypowiedź Edyty pochodzi z jej strony www, troszkę przyciąłem ją do moich potrzeb. Pełen tekst można sobie u niej poszukać.

6 komentarzy:

  1. tez lubie..mam nawet winyl :)..debiut solo Edyty bliski tej plycie ale nie ma sie co dziwic..wszak to oni graja tez na "Love" :)...

    "The big beat" to jedna z wielu plyt ktore juz sie chyba nie doczekaja reedycji CD..a szkoda..

    OdpowiedzUsuń
  2. a przecież Edyta mówi ze sie rozstała a nimi po nagraniu tej płyty. Musze porównać składy nagrywające te płyty

    OdpowiedzUsuń
  3. no moze nie wszyscy..nie precyzyjnie sie wyrazilem ;)na "Love" graja:Pawel Derentowicz i Krzysztof Polinski - a to wystarczy :)
    ..wspomaga ich Jan Borysewicz..

    OdpowiedzUsuń
  4. "empetrójki, blogi, chomiki, juczub"
    Wszystkie one gówno warte.

    OdpowiedzUsuń
  5. zgadza się gówno warte ale nie można już bez nich funkcjonować. Można jeszcze dopisać ze blogi tez gówno warte prawda?

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja ulubione to true love & confusion and see-saw

    OdpowiedzUsuń